wtorek, 26 stycznia 2010

The One With Flea Market



Moje helsińskie jestestwo zaczęło się niezbyt pomyślnie i dość nerwowo, teraz wszystko zaczyna się stabilizować, a ja powoli przyzwyczajam się do nowej bańki już nie zielonej, ale błękitno liliowej ;) Wyruszam z aparatem w miasto, motywowana chęcią poznania wroga, kolekcjonuję i systematyzuję miejsca, nabywam przedmioty, układam plan tygodnia, a nawet mam pewne oczekiwania .
Jednym z najciekawszych znalezisk w Helsinkach jest pchli targ, mieszczący się w starej hali fabrycznej. Zaśnieżony i jakby opuszczony budynek wewnątrz zaskakuje kolorami i kształtami, a spory tłum zgromadzony w środku, pomimo fińskiego temperamentu, wydaje się być nawet lekko podekscytowany. Małe drzwiczki, którymi wchodzi się na teren targowiska wymagają od wchodzącego pochylenia głowy, po podniesieniu wzroku jawi nam się pstrokata mozaika, ludzi, przedmiotów, hałasów, rozmów i maszyn mechanicznych melodyjek. ;]

Można tam znaleźć bardzo ciekawe stoisko z gumowymi stworami Disneya, które lata swojej świetności miały w latach 60-tych i 70-tych, a dziś cieszą oczy tylko kolekcjonerów, ludzi z nietypowym podejściem do życia i tak zwanych gadżeciarzy. Ceny też są nietypowe, bo wahają się od 30 do 100 euro za gumaka, obdrapane z farby noski dodają tylko ekscentryczności takiemu nabytkowi.
W sprzedaży są także ubrania i buty, gustowne akcesoria, tekstylia i dekoracje, książki i cała litania różnorakich bliżej nieokreślonych szpargałów. Polecam to jakże swojskie miejsce wygnańcom z ojczyzny, którzy przypadkiem znaleźli się stolicy muminków.